W dniu 6 maja 1943r. rząd radziecki wyraził zgodę na sformowanie polskiej jednostki wojskowej na terytorium ZSRR. Zasadniczą przeszkodą w organizowaniu 1. Dywizji Piechoty był brak kadry oficerskiej. Zamordowanie w 1940r. przez NKWD wziętych bezprawnie do niewoli polskich oficerów z kampanii polskiej 1939r., a potem ewakuacja z armią Andersa ok. 4 tys. oficerów, spowodowało, że nowo formowana jednostka miała do dyspozycji tylko 195 oficerów, a potrzeby były wielokrotnie wyższe. Wobec tego braki były uzupełniane oficerami radzieckimi.
W dniu 15 lipca 1943r., w 533. rocznicę bitwy pod Grunwaldem żołnierze 1. DP złożyli uroczystą przysięgę wojskową.
Dynamiczny rozwój dywizji oraz dalszy napływ dużych rzesz ochotników sprawił, że Stalin zgodził się na dalszą rozbudowę Wojska Polskiego w Korpus. Dowódcą korpusu został Zygmunt Berling mianowany do stopnia generała brygady.
W dniu 1 września 1943 roku, pomimo nieukończonego jeszcze szkolenia, 1. DP została skierowana z rejonu Sielc na front jako odwodowa jednostka Frontu Zachodniego, który od końca lipca prowadził operacje na kierunku smoleńskim z zadaniem zdobycia tego miasta i wyjścia nad Dniepr. Smoleńsk został zdobyty w dniu 25 września, a natarcie było kontynuowane w kierunku zachodnim. W tym czasie 1. DP kontynuowała szkolenie bojowe w rejonie Wiaźmy. W dniu 23 września dowódca Frontu Zachodniego gen. płk Wasilij Sokołowski polecił dywizji wykonanie przegrupowania w kierunku zachodnim. Do dnia 1 października dywizja gen. Berlinga w trudnym marszu przebyła ok. 250 kilometrów. Zatrzymała się w odległości 15-20 kilometrów od linii frontu.
Polska jednostka została podporządkowana dowódcy 33. Armii, gen. płk. Wasilijowi Gordowowi. Zadanie tego związku operacyjnego polegało na pozorowanym natarciu i wiązaniu sił niemieckich. 1. DP miała przełamać obronę niemieckiego XXXIX korpusu pancernego na 5-kilometrowym odcinku pomiędzy miejscowościami Sukino i Romanowo, a następnie na wyjściu nad Dniepr, uchwyceniu przeprawy i opanowaniu przeciwległego brzegu na południe od Orszy. Dywizja miała nacierać w pierwszym rzucie 33. Armii z zadaniem przełamania obrony niemieckiej na 2-kilometrowym odcinku pomiędzy miejscowością Połzuchy a wzgórzem 215,5, opanowania rubież rzeki Pniewki, po czym kontynuować natarcie na miejscowości Łosiewek i Czuriłowę. Prawym sąsiadem polskiej dywizji miały być radzieckie 42. Dywizja Strzelecka, zaś z lewej 290. DS. Ogółem siły polskie tj. trzy pułki piechoty, pułk czołgów i pułk artylerii lekkiej liczyły 12 683 żołnierzy, 474 działa i moździerze, 39 czołgów T-34, 255 rusznic ppanc., 673 karabiny maszynowe oraz ok. 900 samochodów i 1800 koni.
W pasie natarcia dywizji kościuszkowskiej broniło się około dwóch niemieckich batalionów 688. pp (337. DP 89. Korpusu Piechoty z 4. Armii) wzmocnionych artylerią przeciwpancerną i działami pancernymi "Ferdynand" oraz wspieranych przez kilka baterii artylerii i moździerzy. Ponadto biorąc pod uwagę możliwość wykorzystania odwodów na kierunku działania 1. DP, siły wroga mogły wzrosnąć do około 4-5 batalionów.
Zawczasu przygotowana obrona niemiecka opierała się na dobrze rozbudowanym i urzutowanym w głąb systemie transzei i rowów łączących. Pomiędzy transzejami znajdowały się schrony dla żołnierzy oraz stanowiska ogniowe dla moździerzy oraz dział do strzelania ogniem na wprost. Pierwsza pozycja niemieckiej obrony znajdowała się na wzgórzach 217,9 i 215,5, druga natomiast na wysokości wsi Puniszcze. Na przednim skraju obrony Niemcy wybudowali drewniane schrony bojowe i ustawili zasieki z drutu kolczastego. W głębi obrony, aż do Dniepru, nieprzyjaciel miał rozbudowane jeszcze dwie pozycje, oddalone od siebie o około 15 kilometrów. Głębokość niemieckiej obrony na tym kierunku wynosiła ok. 40 kilometrów. Ogółem w pasie natarcia 33. Armii, Niemcy mieli do dyspozycji około 20 tysięcy żołnierzy, wspieranych przez 600 dział i moździerzy oraz 80 dział szturmowych i przeciwpancernych. Nieprzyjaciel zajmował dobrze rozbudowane i umocnione pozycje obronne. W tej sytuacji przełamanie obrony nieprzyjaciela siłami osłabionej radzieckiej 33. Armii było zadaniem bardzo trudnym.
W tym czasie do dywizji dołączył 1. pcz, który wyruszył z Sielc 22 września. Polska jednostka przystępowała do bitwy pod Lenino w pełnym składzie etatowym. Większość żołnierzy polskich nie miała jednak za sobą żadnego doświadczenia bojowego. Również dla dowódcy dywizji gen. Berlinga było to nowe doświadczenie, bowiem nigdy wcześniej w walkach na froncie nie dowodził związkiem taktycznym. W nocy z 9 na 10 października 1. DP zluzowała radziecką 42. DS i zajęła pozycje wyjściowe do natarcia.
W nocy z 10 na 11 października, zgodnie z zarządzeniem gen. płk. W. Gordowa, patrole pierwszorzutowych pułków 1. DP przeprowadziły rozpoznanie walką przedniego skraju niemieckiej obrony, wykrywając kilka gniazd ogniowych nieprzyjaciela, zdradzając tym samym własną obecność w tym rejonie. W dniu 11 października gen. płk W. Gordow zarządził kolejne rozpoznanie walką, tym razem siłami batalionu. O świcie 12 października, dowodzony przez mjr. Bronisława Lachowicza 1. batalion 1. pp nie uzyskał jednak powodzenia, ponosząc przy tym bardzo duże straty. W zaistniałej sytuacji odpadł element zaskoczenia przeciwnika. W dniu 12 października rano widoczność w dolinie rzeki Mierei była bardzo ograniczona, co spowodowało, iż dowódca 33. Armii zdecydował opóźnić artyleryjskie przygotowanie o godzinę. O godzinie 9:20 rozpoczęło się artyleryjskie przygotowanie natarcia, skrócone ze 100 minut do jednej godziny. Nim artyleria przeszła do wsparcia piechoty, a ta osiągnęła gotowość do uderzenia, minęło 30 minut co dało Niemcom czas na odtworzenie naruszonego wcześniej systemu dowodzenia i na uporządkowanie własnych szeregów. O godz. 10.30 pierwsze rzuty 1 i 2 pp rozpoczęły natarcie. Po sforsowani bagnistej Mierei i opanowaniu pierwszej transzei, kościuszkowcy podeszli pod drugą, zdobywając ją w walce wręcz. Skrócenie artyleryjskiego przygotowania natarcia i przyspieszenie ataku piechoty zupełnie zniweczyło opracowany przed bitwą plan walki dywizji. Nie doszło do zniszczenia nieprzyjacielskich gniazd oporu. Po ataku piechoty artyleria miała ponownie rozpocząć nawałę ogniową, koncentrując ogień w natarciu w taki sposób, aby tworzył on przed poruszającą się piechotą wał ogniowy, stanowiący dla niej swego rodzaju tarczę, za którą może się przemieszczać w ataku.
Po uchwyceniu przez piechotę pierwszej transzei nieprzyjaciela artyleria armijna, nie powiadomiona na czas o skróceniu artyleryjskiego przygotowania natarcia, dalej prowadziła ogień zgodnie z wcześniejszym planem. W wyniku tego zamieszania jedna z salw radzieckiej artylerii rakietowej spadła na piechotę 1. pp dokładnie w chwili, gdy ta atakowała drugą transzeję niemiecką. W wyniku tego piechota 1 pp doznała znacznych strat, zaś impet ataku został wyhamowany. Kiedy oszołomienie silnym atakiem polskim minęło, Niemcy skoncentrowali swe siły i uaktywnili działania obronne. Wzmógł się ogień ich artylerii i moździerzy oraz pozostałych punktów ogniowych. Zatrzymane silnym ogniem z broni maszynowej czołowe kompanie 1. pp zaczęły się wycofywać. W tym samym czasie przechodzące właśnie przez Miereję jednostki drugorzutowe dostały się pod silny ogień zaporowy. W momencie, kiedy usiłowały się spod niego wydostać, doszło do ich zderzenia z wycofującym się pierwszym rzutem. Nastąpiło przemieszanie się pododdziałów i utrata łączności z jednostkami. Zawiodło współdziałanie polskiej piechoty z artylerią, a także z własnymi czołgami. Około godziny 11:00, kiedy pierwsze rzuty pułków opanowały przedni skraj niemieckiej obrony, na rozkaz gen. Berlinga zaczęto wprowadzać do walki kompanie czołgów. Jako pierwsza ruszyła do walki 2. kcz. Udało jej się przeprawić przez Miereję, jednakże czołgi wkrótce ugrzęzły w torfowisku bagnistej doliny rzeki.
O 12:10 na przeprawy w rejonie Lenino wyruszyła 1. kcz. Nie mogła ona jednak odnaleźć przygotowanych przez saperów przejść, tracąc na poszukiwaniach niemal trzy godziny. Od 15:00 do 19:00 na drugi brzeg Mierei zdołano przeprawić zaledwie siedem czołgów. Podobne trudności miała znajdująca się w odwodzie dowódcy dywizji 3. kcz. T-34 Do godzin wieczornych 12 października 1. pułk czołgów zdołał przerzucić na drugi brzeg Mierei zaledwie połowę swych maszyn. Na przeprawie przez Miereję ugrzęzła także artyleria, wobec czego piechota była pozbawiona przez długi czas wsparcia ogniowego. Nie doszło również do wprowadzenia przez gen. W. Gordowa 5 korpusu zmechanizowanego, jak planowano przed bitwą. Nad polem bitwy pojawiły się niemieckie samoloty, celnie atakując wprowadzone do walki drugie rzuty piechoty i zadając jej znaczne straty. Rozpoczęły się także silne kontrataki niemieckie. Miejscowości Połzuchy i Trygubowa przechodziły z rąk do rąk. Rosły straty w ludziach, zaczynało coraz bardziej brakować środków sanitarnych i amunicji, której dowóz w pierwszym dniu walki został poważnie zdezorganizowany. Bardzo szybko skończyła się amunicja 1. pp, dlatego też gen. Berling zmuszony był wycofać go z pierwszego rzutu.
O godzinie 18:20 gen. Z. Berling wydał pierwszorzutowym pułkom rozkaz wznowienia natarcia, jednakże nie zdołały one złamać oporu przeciwnika i uzyskać znaczniejszych zdobyczy terenowych. Mimo strat, jakie dywizja poniosła 12 października i podczas walk nocnych, gen. W. Gordow nakazał wznowienie natarcia w całym pasie 33. Armii w dniu 13 października o 8:00. Gęsta mgła utrudniała prowadzenie ognia artylerii. Wobec biernej postawy sąsiednich dywizji radzieckich praktycznie tylko kościuszkowcy przystąpili do działań zaczepnych. Tylko żołnierzom 2. pp udało się wyprzeć Niemców ze wsi Połzuchy, jednak i ten teren został wkrótce utracony. Oddziały 1. DP były stale nękane ogniem lotnictwa nieprzyjacielskiego. W tej sytuacji w godzinach popołudniowych dywizja polska zmuszona była przejść do obrony.
W nocy z 13 na 14 października dywizja została zluzowana i wycofana do drugiego rzutu 33. Armii. Odcinek frontu, na którym walczyła 1. DP, pozostał "martwy" aż do czerwca 1944 roku, kiedy to na Białorusi wojska radzieckie rozpoczęły operację pod kryptonimem "Bagration".
Straty dywizji kościuszkowskiej poniesione w dwudniowej bitwie pod Lenino były bardzo duże. Z jej szeregów ubyło ponad 3 tysiące żołnierzy, z czego 510 poległych, 1776 rannych, ponad 650 zaginęło bez wieści, 116 dostało się natomiast do niemieckiej niewoli. Stanowiło to blisko 24% stanu osobowego.
Straty niemieckie wyniosły: 1458 zabitych, 326 wziętych do niewoli, zniszczone zostały 42 działa i moździerze, 2 czołgi, 5 samolotów i wiele innego sprzętu.
Bibliografia:
• Dzieje oręża polskiego, pod red. Wiesława Jana Wysockiego. Warszawa 2000.
• Szlakiem oręża polskiego, pod red. Wiesława Jana Wysockiego. Warszawa 2003.
• Wojsko Polskie w II wojnie światowej, pod red. Edwarda Kospath-Pawłowskiego. Warszawa 1994.
• Armia Berlinga i Żymierskiego. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943-1945, red. Czesław Grzelak. Warszawa 2002.
Autor : ppłk Ryszard Najczuk