Miasto Leszno było w latach II Rzeczypospolitej obszarem nadgranicznym. Powiaty Kościan, Leszno, Rawicz i Gostyń znajdowały się wśród ziem najdalej wysuniętych na zachód. Fakt ten przesądzał w zasadzie o ich losie w pierwszym okresie wojny z Niemcami. Jednostki wojskowe stacjonujące w Lesznie i miejscowościach przyległych miały za zadanie jedynie wykonanie działań osłonowych koniecznych dla sprawnego przeprowadzenia koncentracji wojsk w głębi Wielkopolski.
Zgodnie z planem „Zachód” istotą polskich działań miała być obrona terytorium państwa przy jednoczesnym wykonaniu szerokiego manewru odwrotowego. Miało to dać Polakom czas konieczny do przetrwania, aż do momentu, gdy ruszy ofensywa aliantów na Zachodzie. Obrona Leszna i okolic mogła być jedynie przejściowa i krótkotrwała.
Na terenie województwa poznańskiego koncentrowały się siły Armii „Poznań” pod dowództwem generał dywizji Tadeusza Kutrzeby. W jej skład weszły cztery dywizje piechoty i dwie brygady kawalerii. Były to 14 Poznańska Dywizja Piechoty generała brygady Franciszka Włada ( w jej składzie miał się znaleźć 55 pułk piechoty z Leszna), 17 gnieźnieńska Dywizja Piechoty ppłk Mieczysława Modzyniewicza, 25 Kaliska Dywizja Piechoty gen. bryg. Franciszka Altera i przewieziona ze Skierniewic 26 Dywizja Piechoty pod dowództwem płk Adama Brzechwa-Ajdukiewicza oraz Wielkopolska Brygada Kawalerii gen. bryg. dr Romana Abrahama (w składzie WBK 17 pu. z Leszna) i Podolska BK, płk Leona Strzeleckiego, przetransportowana ze Stanisławowa. Ponadto w składzie Armii znajdowały się dwie brygady Obrony Narodowej „Poznań” i „Kalisz” – w składzie kaliskiej Brygady ON były bataliony „Kościan”, „Leszno”, „Rawicz”.
Zadania Armii „Poznań” określała dyrektywa Naczelnego Wodza.
1. Podstawowym zadaniem armii jest: osłaniając się na kierunku Frankfurt-Poznań przede wszystkim ubezpieczyć własnym działaniem skrzydła armii „Łódź” i armii „Pomorze”. W razie przeważających sił nieprzyjaciela nie dać się zbyt szybko zepchnąć na ostateczną linię obrony;
2. Nie dać się odrzucić od armii sąsiednich, w tym celu zwrócić szczególną uwagę na kierunki: Piła – Inowrocław i Głogów – Wrocław – Koło;
3. Na kierunku: Frankfurt – Poznań:
- wykorzystać jak najdłużej przedpola Warty i osłaniać Poznań przed zaskoczeniem,
- rozpoznać działające w tym kierunki siły nieprzyjaciela;
4. Do opóźniania nieprzyjaciela wykorzystać wszystkie nadające się w tym celu linie terenowe;
5. Ostateczna pozycja obrony: nawiązanie do przedmościa Bydgoszcz-jeziora Żnin – Gopło-kanał Gopło – Warta – rzeka Warta, z wysunięciem się w rejon: Konin – Turek.
Rozkazem dowódcy Armii z maja 1939 r. wyznaczono gen. Abrahama odpowiedzialnym za zorganizowanie osłony w pasie przygranicznym Kościan – Leszno – Rawicz i obronne obsadzenie Warty między Mosiną a Nowym Miastem. Dowódcy WBK podporządkowano 15 i 17 pu 55 pp, II batalion z 68 pp, 7 dywizjon artylerii konnej, 1 dywizjon z 14 pal, bataliony ON „Kościan”, „Leszno”, „Rawicz” i „Jarocin”, szwadron kolarzy, 71 dywizjon pancerny, pociąg pancerny „Poznańczyk”, 17 batalion saperów, 3 szwadron pionierów, szwadron łączności, pluton lotnictwa towarzyszącego i baterię artylerii przeciwlotniczej nr 87.
Stanowiło to w przybliżeniu siły równe 12-13 batalionom piechoty (licząc pułk kawalerii za równowartość batalionu piechoty) uzbrojonych w 26 dział polowych, 29 dział przeciwpancernych, 2 działa przeciwlotnicze i 21 wozów pancernych (czołgi rozpoznawcze TKS i samochody pancerne). Łącznie oddziały podległe gen. Abrahamowi liczyły około 13,5 tys. żołnierzy.
Dowódca WBK podzielił podległe mu siły na Oddziały Wydzielone i Odcinki Obronne, pierwsze grupując na przedpolu Warty, a drugie na linii rzeki.
Odcinek „Rogalin” organizował ppłk Wiktor Arnold-Rusocki (zastępca dowódcy 17 pu). Miał on do dyspozycji dywizjon z 17 pułku – chodzi prawdopodobnie o szwadron, baon ON „Kościan” (bez kompanii), baterię z 7 dak (bez plutonu). Zadaniem Odcinka była obrona przejść na Warcie na linii Mosina – Góra i utrzymanie kontaktu z sąsiadem Brygady, 14 DP.
Na przedpolu Odcinka operował Oddział Wydzielony „Czempiń” podlegający dowódcy 17 pułku płk Ignacemu Kowalczewskiemu. W skład Oddziału wchodziły pododdziały z jego pułku (bez III szwadronu). Poszczególne jednostki rozmieszczono następująco: I szwadron rtm. Czesława Danielewicza wraz ze szwadronem kolarzy rtm. Janusza Chrzanowskiego (bez plutonu) w Morownicy, IV szwadron rtm. Czesława Juścińskiego w Przysiece Polskiej. Rejon Śmigla obsadzał pluton kolarzy, a Czacz kompania ON z baonu „Kościan”. Poszczególne jednostki zostały wzmocnione plutonami ckm i działami ppanc.. Zadaniem OW „Czempiń” była osłona kierunku Kościan – Czempiń – Rogalin i po przejściowej obronie rejonu Czacza wycofanie się na Odcinek „Rogalin”.
Dwa kolejne Odcinki na Warcie („Śrem” i „Zaniemyśl”) tworzył dowódca 55 pp płk Władysław Wiecierzyński. Odcinkiem „Śrem” dowodził mjr Sosień (dowódca II batalionu z 55 pp), dysponując oprócz własnego batalionu baonem ON „Leszno” kpt. Franciszka Galicy (bez kompani) i 7 dak (bez baterii). Siły te miały za zadanie bronić linii Warty miedzy Górą a Śremem. Drugi Odcinek, „Zaniemyśl”, podlegał dowódcy III bat. z 55 pp ppłk Romanowi Jabłońskiemu. W skład Odcinka wchodził III batalion (bez kompanii), baon ON „Rawicz” (bez kompanii) i pierwszy dywizjon z 14 pal (bez kompanii). Zadaniem Odcinka „Zaniemyśl” była obrona Warty od Śremu do linii kolejowej Jarocin-Środa Wlkp.
Na przedpolu obu odcinków gen. Abraham umieścił trzy Odziały Wydzielone:
- OW „Leszno” pod dowództwem mjr. Jana Dymowskiego. Skład I batalionu 55 pp, wzmocniony plutonem artylerii pułkowej i kompanią ppanc. (bez plutonu na terenie Leszna oraz kompania techniczna pułku i kompania ON z baonu „Leszno” w rejonie Osiecznej, a kompania zwiadowców pułku koło Ponieca. Oddział miał bronić Leszna i osłaniać kierunek na Krzywiń, Śrem.
- OW „Radzyna” stanowił III szwadron rtm Stanisława Czerniawskiego z 17 pu wraz z plutonem ckm i działem ppanc. Siły te miały bronić rejonu Radzyny w ścisłej łączności z OW „Leszno”, a następnie wycofać się do Śremu.
- OW „Rawicz” (dowódca kpt. Stefan Otworowski) dysponował 8 kompanią z III/5 pp, plutonem samochodów pancernych z 71 donu i kolarzami. Na zapleczu OW w Kunowie znajdowała się kompania z rawickiego baonu ON i pociąg pancerny „Poznańczyk”, który miał kontrolować linie kolejowe Leszno Krotoszyn i Jarocin – Nowe – Miasto.
Czwarty odcinek obrony Warty „Nowe Miasto” obsadzał przydzielonym, czasowo do WBK z 17 DP II batalionu 68 pp płk Pilwiński. Poza batalionem podlegały mu: baon ON „Jarocin”, bateria z I/14 pal i pluton saperów z 17 batalionu saperów Odcinek płk Pliwińskiego obejmował rejon między linią kolejową Jarocin – Śrem a Nowym Miastem.
Za Wartą dowódca WBK zgrupował siły odwodowe pod dowództwem ppłk Tadeusz Mikke. W skład odwodu wchodził 15 pu, 71 dyon pancerny (bez plutonu), część 17 batalionu saperów oraz bateria artylerii przeciwlotniczej Stanowisko dowodzenia gen. Abrahama znajdowało się w Śremie.
W zamiarze Abrahama chodziło nie tylko o wykonanie zadania podstawowego (obrona Warty). Jednocześnie generał zamierzał wykonać skutecznie działanie osłonowe w samym pasie nadgranicznym. Oddziały Wydzielone, wsparte w razie konieczności ruchomym odwodem pancerno-motorowym. Brygady miały działać w trzech kierunkach: 1. Kościan-Czemplin-Mosina, 2. Leszno-Dolsk, 3.Rawicz-Dolsk, wykorzystując w walkach wszelkie przeszkody naturalne i sztuczne.
Generał Abraham w szczególności nie chciał oddać bez walki najważniejszych miast pasa przygranicznego. „W wyznaczonym mi pasie działania – wspomniał Abraham – znajdowały się dwa poważne węzły komunikacyjne leżące nad samą granicą: Leszno i Rawicz, które jako łatwa zdobycz nęciły przeciwnika. Leszno leżało na północno-zachodnim skrzydle odcinka, Rawicz zaś na skrajnym skrzydle południowo-zachodnim. Nie miałem zamiaru pozwolić nieprzyjacielowi na bezkarne opanowanie tych miast. Przewidziałem więc w siłach manewrowych odrębne zgrupowanie szybkiego rzutu pancerno-motorowego i kolarzy, które miało interweniować na korzyść obsady Leszna i Rawicza względnie najbardziej zagrożonego kierunku na przedpolu. W rezultacie prawie jedna trzecia całości sił podległych dowódcy WBK znalazła się na przedpolu Warty w pasie przygranicznym (około 4 bataliony).
Wiemy, że ofensywa wojsk niemieckich w zasadzie omijała teren obsadzony przez jednostki podległe gen. Abrahamowi. W >Projekcie wytycznych „Sztabu Roboczego Rundstedta” do koncentracji grupy Armii Południe< stwierdzono wyraźnie, że 8 Armia miała za zadanie jedynie osłonę nacierającej 10 Armii od ewentualnego uderzenia polskiego z północy. Ale zadanie to miała armia wykonać „ofensywnie”, co podkreśla cytowany dokument. Na interesującym nas odcinku określano zadania 8 Armii następująco: „Na lewym skrzydle armii siły graniczne i Landwerhra pozorują natarcie na Rubież Leszno-Rawicz”. Zamiar ten uległ korekturze po wybuch wojny. Niemcy zamierzali wykonać dwa uderzenia w rejonie Wschowy na Leszno i ze Żmigrodu na Rawicz, a dalej w kierunku Poznania siłami dwu dywizji piechoty.
Nie udało się niestety ustalić wielkości sił niemieckich z całą dokładnością. Raporty Oddziału II SG z sierpnia 1939 informowały o wykryciu trzech pułków piechoty na przedpolach Poznańskiego – w tym jeden pułk i dywizjon artylerii w rejonie Wschowy. Siłami, o których wiemy, że na pewno znalazły się na przeciw WBK były jednostki Grenzschutzu (13 i 14 odcinek graniczny) podporządkowane bezpośrednio dowódcy 8 Armii. Liczyły one według źródeł niemieckich 9-12 batalionów przeliczeniowych i kampanię saperów. Obok tego w składzie 14 odcinka znajdował się 183 pp Grenzschutzu w składzie dwa baony piechoty i kompania ppanc. – jednostka ta została użyta przeciwko 25 DP. Prawdopodobnie taka sama jednostka znajdowała się w składzie 13 Odcinka (61 pp Grenzschutzu?). Jeszcze mniej wiemy o jednostkach Landwehry. Wiadomo na pewno, że był jakiś oddział z 252 DP Landwehry, ponieważ Polacy więzili jeńców z tej jednostki. Wiele opracowań wskazuje na obecność 221 DP usytuowanej w drugim rzucie 8 Armii bez zaznaczenia udziału w walkach 1 września. Inni autorzy wskazują, że jednostka, która była używana do walk z WBK nosiła numer 252 DP Landwehry. W londyńskim wydawnictwie PSZ znajdujemy informację, że na przeciw WBK znajdowała się 62 DP rezerwy, która osłaniała koncentrację 221 DP. Podobną rolę osłonową inny autor wyznaczył 52 DP rezerwy i 61 pp Grenzschutzu. Powstaję więc problem, że albo autorzy PSZ mylnie wydrukowali numer dywizji (62 zamiast 52), albo chodzi cały czas o tę samą dywizję (252), tylko niektórzy zapominają o cyfrze 2 przed jej numerem.
Mimo to możemy z całą stanowczością stwierdzić, że polski dowódca musiał się liczyć z zagrożeniem ze strony sił równych co najmniej dwóm dywizjom piechoty, wspartym w razie konieczności odwodową dywizją z 8 Armii (30DP) i jedną dywizją Landwechry. Oznaczało to, że przeciwko polskim kilkunastu batalionom mogli Niemcy skierować nie mniej niż 40 batalionów. Z tego w pierwszej linii około 10 przeciwko polskim 4. Ocena ta jest w pełni realna ponieważ Niemcy liczyli się poważnie z koniecznością powstrzymania ofensywy polskiej z Wielkopolski.
Pierwszy dzień wojny
O świcie, dnia 1 września 1939 r., tak jak na całej granicy polsko-niemieckiej, wojska agresora wtargnęły w pas obronny WBK. „Żołnierze! – pisał gen Abraham w okolicznościowym rozkazie – odwieczny krzyżacko-pruski wróg napadł na nasz kraj. […]. Wielkopolskiej Brygadzie Kawalerii przypada zaszczyt pierwszej walki i obrony granic kraju. […] Brońcie ojczystej ziemi i waszych rodzin”. O godzinie 5.00 padły pierwsze pociski artyleryjskie na Leszno. Niemieckie działa znajdujące się w rejonie Wschowy i Góry usiłowały zniszczyć dworzec PKP, koszary i domy w centrum Leszna. Zarządzono alarm i przystąpiono do likwidacji tych obiektów wojskowych, w których jeszcze znajdowały się koszary. Ogień artyleryjski trwał do godziny 6.10, lecz jego skutki były małe. Ranny został jeden żołnierz i zabity jeden koń, lokalnie wybuchły pożary. Nic dziwnego. Koszary już dawno były puste, natomiast jednostki pozostawione dla obrony Leszna znajdowały się na wyznaczonych pozycjach. W pierwszej linii zaległy 1 i 3 kompania z baonu mjr Dymowskiego. Piechotę wspierał pułkowy pluton artylerii kpt. Snitko i działka ppanc. por. Hromady.
Pierwsze uderzenie wykonane przez dwa niemieckie bataliony Polacy odebrali bez wysiłku. Niemcom udało się wprawdzie dotrzeć do przedmieścia Leszna, lecz zostali stamtąd odrzuceni. Żołnierze polscy wzięli do niewoli pierwszych jeńców. W ataku brały udział jednostki z 252 DP i 61 pp Grenzschuzu. Około godziny 9.00 walki wybuchają w samym Lesznie. Miejscowi Niemcy zachęceni atakiem z zewnątrz przystąpili do akcji dywersyjnej. Z domu będącego własnością Niemca Hessinga, zaczął strzelać karabin maszynowy. Ostrzelano budynek komendy garnizonu i znajdujących się przed nim żołnierzy. Z 2 kompanii zginął szer. Paweł Koprykowski, a inni żołnierze ranni. Nie chcąc narażać żołnierzy na niepotrzebne straty (budynek w którym byli niemieccy dywersanci stanowił dobrą osłonę), kpt. Snitko rozkazał ściągnąć z linii jedno działko i trzema pociskami unieszkodliwił karabin maszynowy. Przez wyrwę w murze żołnierze bez trudu dostali się do wnętrza budynku i zatrzymali kilku dywersantów. Jeden z nich usiłował uciec i zginął. W tym samym czasie inny oddział zlikwidował punkt dywersji na wieży kościoła św. Jana. Pozostałe ogniska dywersji (na wieży kościoła św. Krzyża i na dachu gimnazjum niemieckiego) unieszkodliwili żołnierze z Obrony Narodowej. W ciągu dnia wojsko likwidujące dywersję zabiło 16 dywersantów, a 19 ujęło z bronią w ręku. Aresztowano na terenie miasta około 400 Niemców. Sąd polowy WBK skazał 5 dywersantów na karę śmierci, jednego ze względu na podeszły wiek, na dożywotnie więzienie. Dodajmy, że od pierwszego dnia wojny sąd Brygady miał pełne ręce roboty.
Akcje dywersyjne miały miejsce znacznie wcześniej nim wybuchła wojna. Grupy niemieckich dywersantów uzbrojone w broń ręczną, karabiny maszynowe, granaty przenikały przez granicę i ukrywały się w zabudowaniach ludności niemieckiej mieszkającej po polskiej stronie. Jedna z takich grup dokonała napadu w dniu 1 września o godzinie 2.00 na urząd pocztowy we wsi Długie Stare. Dywersanci zniszczyli wówczas granatami urządzenia poczty. Inna grupa dywersyjna została zatrzymana w lasach między wsiami Długie Stare i Niechłód przez pluton osłony granicy z 17 p. uł. i odesłana następnie pod eskortą do koszar pułku w Lesznie.
Wcześniej (31 sierpnia) bandy niemieckich dywersantów przekroczyły granicę w rejonie Rawicza, paląc zabudowania i rabując mienie polskiej ludności. W tej sytuacji dowódca OW „Rawicz”, kpt. Otworowski, otrzymał rozkaz przeprowadzenia rozpoznania i zlikwidowania napadu. Do wykonania zadania przydzielono mu pluton samochodów pancernych por. Tomaszuka.
Na akty dywersji odpowiedziano również w rejonie Leszna. W Lasocicach znajdował się pluton wzmacniania Staży Granicznej por. Michała Plewy. W dniu 1 września około godziny 11.00 jedna z drużyn tego plutonu z kpr. Antonim Kamowskim na czele dokonała wypadu odwetowego w rejonie wsi Geyersdorf (Dębowa Łąka). Polscy żołnierze ostrzelali niemieckich żołnierzy i spalili kilkanaście stogów ze zbożem. Około południa, kiedy w mieście trwały jeszcze walki z dywersantami, ruszyło drugie niemieckie natarcie na Leszno. I tym razem atak się nie powiódł. Siły polskie zostały w tym czasie wzmocnione przez szwadron czołgów rozpoznawczych por. Wacława Chłopika i dwa plutony kolarzy. Wsparcie to skierował gen Abraham do Leszna po otrzymaniu meldunku od mjr. Dymowskiego o pierwszym natarciu nieprzyjaciela. |Od godzin rannych przebywał też w Lesznie dowódca 55 pp płk W. Wiecierzyński, który osobiście czuwał nad obroną miasta.
Na północy-zachód od Leszna znajdował się II szwadron rtm. Danielewicza. Miał on za zadanie dozorować odcinek granicy między miejscowościami Koszczor i Włoszkowice. Szwadron miał ponadto rozpoznać zamiary nieprzyjaciela i osłonić koncentrację macierzystego pułku w rejonie Czacza. W związku z tym rtm. Danielczyk wzmocnił obsady I i II Komisariatu Straży Granicznej plutonami kolarzy i cekaemami. 1 września o godzinie 5.00 dowódca szwadronu otrzymał meldunek z Włoszakowic, że piechota niemiecka w sile kompanii przekroczyła granicę. Po godzinie atak został odparty. Na polu woalki zostali zabici i ranni Niemcy. Wzięto jeńców od których uzyskano informację, że na przeciw szwadronu znajduje się 2-3 bataliony Landwehry, ale bez artylerii i broni pancernej.
I w tym rejonie, podobnie jak w Lesznie, doszło do wystąpień dywersantów. Por. Tadeusz Stryja ze swoim plutonem brał udział w jej tłumieniu. „1 września około 18.00 otrzymałem rozkaz wejścia do Święciechowej, gdzie rozpoczęli działalność niemieccy dywersanci. Wyruszyłem o zmroku.. Miałem 35 ułanów, kilku kolarzy jako łączników, karabin maszynowy na taczce i radiostację. Pod Święciechową podeszliśmy chyba około godziny 21.00. Nad miasteczkiem czerwieniały łuny pożarów. Ludność w pozamykanych domach; kilka rodzin pogorzelców na rynku. Wybuchają nowe pożary. Schwytaliśmy kilku dywersantów -podpalaczy, odsyłamy ich na tyły. Radiotelegrafista przekazuje mi nowy rozkaz: maszerować na przód! Nawet nie wiedziałem, że w ciemnościach przekroczyłem granicę, że jestem już na terenie Rzeszy”.
Gorzej wyglądała sytuacja na południe od Leszna. O godzinie 5.15 nieprzyjaciel otworzył ogień artyleryjski na Radzynę. Pociski padły na zabytkowy pałac Sułkowskich, barokowy kościół i budynki mieszkalne. Zostali zabici dwaj mieszkańcy Rydzyny. Huk dział spłoszył konie szwadronu pojone jak zwykle o świcie. Niektóre z nich rozbiegły się aż do stajen w Lesznie. Natarcie niemieckiego batalionu wspartego plutonem artylerii wyparło Polaków z Radzyny. Rtm. Czerniawski miał pierwsze straty w szwadronie – został ranny wachmistrz Kędzierski i kilku ułanów.
Trochę lepiej wiodło się polskiej obronie w rejonie Kaczkowa. Znajdująca się tam 1 kompania z baonu ON „Rawicz”, dowodzona przez por. Lewickiego, rozbiła nacierającą kompanię niemieckiej piechoty i wzięła do niewoli 15 jeńców. Jednak i ona była zmuszona cofnąć się pod wpływem niepowodzenia oddziałów polskich znajdujących się na jej skrzydłach. W tym samym czasie bowiem, gdy żołnierze polscy zostali wyparci z Radzyny, Niemcy zaatakowali jednocześnie Bojanowo, znajdujące się na południe od Kaczkowa. Niemiecki batalion po zepchnięciu (około 5.30) Straży Granicznej koło wsi Masłowo i Goła szyna opanował Bojanowo i posuwał się dalej. Wprawdzie kontratak kompanii zwiadowców 55 pp (znajdującej się w Paniecu) rozbił pod Waszkowem czołówki natarcia nieprzyjacielskiego – wzięto do niewoli 12 jeńców – ale mimo to Niemcy utrzymali Bojanowo.
Najgorzej wyglądały sytuacja w Rawiczu. O godzinie 9.30, po przygotowaniu artyleryjskim od północy i południa ruszyło niemieckie natarcie w sile batalionu piechoty. Żołnierze 8 kompanii, mimo zaciętych walk ulicznych nie zdołali utrzymać miasta. Odziały polskie zostały wyparte do Miejskiej Górki. Około godziny 10.30 miasto zalazło się w rękach wroga.
W tej sytuacji dowódca WBK podjął zdecydowane działania. Wysłał wsparcie do Leszna, rozkazał ppłk Jabłońskiemu pomóc 8 kompanii w odbiciu Rawicza, a sam udał się w rejon Bojanowa.
Koło Ponieca gen. Abraham spotkał oddziały wyparte z Bojanowa. Energicznie zmontował kontratak z żołnierzy kompanii Oni kompanii zawiadowców. „W przysiółku przed Bojanowem rozpoznanie utknęło – wspomina Abraham – Słychać coraz gęstsze strzały, zawiązała się walka. Przybył łącznik, meldując obecność hitlerowców wspartych bronią maszynową […] Niemcy organizują dość chaotyczną obronę na wschodnich skrajach miasta. Widać, że są zaskoczeni. Nasze kaemy trzepią po zabudowaniach, płosząc z stamtąd niemieckich żołnierzy. Pozostawiając jeden pluton w odwodzie, rozwijam do uderzenia resztę kompanii. […] Mamy straty w rannych. Dopadamy do pierwszych zabudowań Bojanowa, wyłapujemy ukrywających się w domach hitlerowców, zajmujemy rynek. Pluton odwodowy kieruję na południe w celu odcięcia drogi wycofującym się Niemcom. Szybko oczyszczam Bojanowo […] Za uchodzącym w rozsypce patrolem niemieckim wysyłam patrole styczności, które od czasu do czasu wymieniają pojedyncze strzały. […] Udany wypad kończę na rynku w Bojanowie, na którym zbieram kompanię Obrony Narodowej i w krótkim przemówieniu dziękuję żołnierzom za ich doskonałą i zdecydowaną postawę w stoczonym boju”. Wśród jeńców znaleźli się ponownie żołnierze z 61 pp. Grenzschutzu.
Niepowodzeniem natomiast zakończyła się próba odbicia Rydzyny. Znacznie pomyślniej przebiegły działania w Rawiczu. 8 kompania wsparta siłami dwu kompanii piechoty i szwadronem samochodów pancernych por. Adama Staszkowa odbiła miasto z rąk wroga. Oddziały polskie prowadząc rozpoznanie, przekroczyły granicę. Po Konigsdorfem (Załączem), około godziny 19.30 pluton ppor. Z. Jankowskiego zaatakował niemiecką kolumnę zmotoryzowaną i w trakcie walki zniszczył 80 samochodów wroga , tracąc 4 rannych. Ogółem w czasie walk o Rawicz Polacy stracili 3 zabitych i 10 rannych, w tym również dowódca OW „Rawicz” kpt. Otworowskiego. Dowodzenie po nim objął por. Bidowaniec.
Tak minął pierwszy dzień wojny. Mimo zdecydowanej przewagi – polskie meldunki oceniają siłę niemieckiego ataku na około 6 bataliony – nieprzyjacielowi nie udało się uzyskać trwałych efektów. Oddziały polskie wszędzie skontrowały ataki wroga dokonując wypadów na jego terytorium. Wynik pierwszych bojów był zdecydowanie korzystniejszy dla strony polskiej.
Wypad na Wschowę
Drugiego dnia wojny nieprzyjaciel zachowywał się w zasadzie biernie – prawdopodobnie poskutkowała lekcja z dnia poprzedniego. Rankiem polska obrona przeciwlotnicza zanotowała pierwsze zestrzelenie. W okolicach Miejskiej Górki, obok szosy Krobia-Rawicz salwą ognia z karabinów strącono niemiecki samolot. Lotnikom udało się zbiec za granicę, ale Polacy uzyskali mapy z naniesioną dyslokacją oddziałów niemieckich.
Tymczasem po polskiej stronie trwały przygotowania do wypadu na teren nieprzyjaciela w kierunku Fraustaad (Wschowy). Jeszcze w nocy o godzinie 01.09. gen. Abraham nakazał ściągnąć pluton kolarzy por. Zbigniewa Barańskiego z Krzywinia do Leszna. O świcie, 2 września, wystartowały samoloty obserwacyjne por. Wojdy w celu rozpoznania sił niemieckich koło Wschowy. W tym samym czasie Generał już otrzymywał meldunki z terenu Rzeszy. Znajdujący się w lasach koło Wschowy pluton ułanów ppor. Stryji prowadził obserwację terenu i przekazywał informację za pomocą radiostacji.
O godzinie 14.30 dowódca I batalionu 55 pp otrzymał rozkaz przeprowadzenia wypadu na Wschowę. Rozkaz brzmiał: „odrzucić oddziały nieprzyjaciela i ostrzelać tę miejscowość ogniem artyleryjskim.” W wypadzie brała udział 2 kompania kpt. Edmunda Lesisza, pluton artylerii kpt. Snitko, pluton ckm i pluton samochodów pancernych. Działania tych oddziałów osłaniał od północy pluton ppor. Stryji. Natomiast od południa wspierał je drugi odział, składający się ze szwadronu czołgów TKS i plutonu kolarzy. Tym drugim zgrupowaniem kierował osobiście Abraham. Łączność między poszczególnymi jednostkami mieli zapewnić kolarze i ułani.
O godzinie 16.00 obie grupy wypadowe ruszyły w kierunku granicy. Piechota została podwieziona samochodami i znalazła się w rejonie wypadu wcześniej od artylerii, która korzystała z koni, a więc posuwała się wolniej. Kpt. Lesisz rozkazał dowódcy 2 plutonu ppor. Władysławowi Konwińskiemu uderzyć na strażnicę Grenzschutzu, blokującą dojście do wsi Geyersdorf. Pluton rozsypał się w tyralierę i oskrzydlił budynek strażnicy. Wywiązała się krótka, ale zacięta walka z grupą niemieckich żołnierzy na motocyklach. Nieprzyjaciel cofnął się. Strażnica znalazła się w Polskich rękach. W tym czasie artyleria polska zajęła pozycje a kpt. Snitko wraz z telefonistami umieścił się na stanowisku obserwacyjnym w szkole znajdującej się nad samą granicą. Rowy przeciwczołgowe wykopane przez polską ludność uniemożliwiły dalsze posuwanie się artylerii i samochodów pancernych. Działa musiały otworzyć ogień ze stanowisk po polskiej stronie granicy. Pociski zaczęły wybuchać na terenie wsi Geyersdorf, wzbudzając popłoch wśród niemieckich żołnierzy. Pod wsią pojawiły się czołgi por. Chłopika. Szwadron dotarł bez większych trudów do zabudowań, spędzając luźne grupki żołnierzy Grenzschutzu. Pod osłoną karabinów maszynowych TKS-y wdzierają się do wsi. Z innej strony naciera piechota. Niemcy otwierają chaotyczny ogień z broni maszynowej i w popłochu cofają się. „Wieś opuszczona była przed chwilą – wspominał ppor. Konwiński. W piecach kuchennych płonął jeszcze ogień. na stole w jednym z domów znalazłem rozłożoną sztabową mapę z napisem: „Geyersdorf”. Była zaznaczona na brzegu mapy, która obejmowała tereny polskie aż po Środę i Śrem. Dotarłem prawie do końca wioski. Wtedy kpt. Lesisz kazał mi wrócić do strażnicy, zebrać dobytą broń i amunicję. W piwnicach zastaliśmy cały arsenał.
Załadowaliśmy to wszystko do autobusu i odwieźliśmy do Leszna, podczas gdy reszta kompanii poszła pod Wschowę”. Kiedy piechota przeczesywała wieś przybył do niej płk Wiecierzyński z adiutantem kpt. Zielonką”.
Kompania Lesisza nadal posuwała się ku Wschowie. Jej szybki marsz powodował, że kpt. Snitko musiał coraz bardziej wydłużać ogień. Około godziny 18.00 artyleria rozpoczęła ostrzeliwanie Wschowy. W odwet za ostrzeliwanie Leszna polskie działa wystrzeliły 36 pocisków na koszary niemieckie we Wschowie. Tymczasem czołówka polskiego wywiadu dotarła do rogatek Wschowy (do skrzyżowania dróg Leszno-Głogów i Zbarzewo-Góra Śląska) tj. około 8 km w głąb terytorium Rzeszy. W czasie wypadu zdobyto broń i motocykle. We wsi wzięto do niewoli 7 żołnierzy niemieckich.
Po zapadnięciu zmroku gen. Abraham rozkazał zakończyć wypad i wycofać się do Leszna. Wycofał się też pluton ppor. Stryji, który przebywał ponad 30 godzin na terytorium wroga. Kompania Lesisza wracała przez Święciechowę. Miejscowi Niemcy nie nauczeni niedawną akcją ułanów ppor. Stryji, wylegli z transparentami sądząc, że to oddział niemiecki wkracza do miasteczka. Zaskoczenie było kompletne. Padło kilka strzałów i aktywniejszych „demonstrantów” aresztowano.
Wspominając o wypadzie na Wschowę trudno nie podzielić się kilkoma uwagami o charakterze polemicznym. Opisane wyżej działanie znalazło swoją ocenę w wojskowej literaturze fachowej. Zdaniem Karpińskiego i Zawadzkiego, działania w rejonie Wschowy zostały przerwane przedwcześnie i zaangażowano, zbyt małe siły. Trudno jest zrozumieć zasadność tego zarzutu w świetle realiów z 2 września. To prawda, że zamiarem gen. Abrahama nie było rozwijanie ofensywy i zajęcie Wschowy. Cóż by to jednak dało?
Zwiększyć siły można było jedynie po ogołoceniu Leszna ze znajdującego się tam batalionu. W sytuacji, gdy nie udało się pozytywnie rozstrzygnąć boju o Rydzynę, byłoby to posunięciem ryzykownym. Ale nawet gdyby Abraham zrezygnował z obrony Warty – wbrew otrzymanym rozkazom – i całością sił zaatakował Niemców, to i tak stosunek sił gwarantował Niemcom zwycięstwo. Natarcie całej WBK nieprzyjaciel musiałby potraktować jako początek ofensywy polskiej na Głogów. W tej sytuacji dowódca 8 Armii użyłby odwodowej 30 DP, nie wspominając o dywizjonach Landwehry. W rezultacie zaawanturowane na zachód odziały WBK zostałyby otoczone i zniszczone, a sąsiedzi Brygady, 14 i 25 dywizje piechoty miałyby odsłonięte skrzydła. Wbrew zdaniu wyrażonemu przez wspomnianych autorów trudno wykazać jakie „korzyści” dałaby Polakom taka ofensywa. Nie potrafili zresztą tego uczynić sami Autorzy tych opinii.
Wypady w kierunku Wąsosza, z zajęciem Konigsdorfu i Wschowy z opanowaniem Geyersdorfu miały ogromny walor emocjonalny. W sensie operacyjnym były to działania drobne o lokalnym charakterze bez większego znaczenia dla przebiegu działań na głównym froncie. Dla oddziałów WBK były jednak dowodem, że wroga można bić skutecznie. Dlatego lekcja tych pierwszych dni miała tak istotne znaczenie dla wrześniowych losów leszczyńskich jednostek WP. W drugim dniu wojny walki toczyły się nie tylko w rejonie Wschowy. Niemcy chcieli ponownie zając Bojanowo. Jednak i tym razem 1 kompania ON z rawickiego batalionu powstrzymała atak. W czasie walki wzięto do niewoli 28 jeńców, których odstawiono około godziny 15.00 do Małachowa, miejsca postoju dowództwa III batalionu 55 pp, a następnie do dowództwa WBK w Śremie.
Działania wojska czynnie wspierała ludność polska. Relacje i dokumenty odnotowały wiele faktów pomocy ludności cywilnej w czasie likwidacji dywersji niemieckiej. Wielu mieszkańców Leszna i innych miast tego rejonu przypłaciło to później życiem. Wspomnijmy o jednym takim wydarzeniu. Oto dnia 2 września zgłosił się do płk Kowalczewskiego były powstaniec wielkopolski Franciszek Olek z Kościana. Proponował on zorganizowanie ochotniczego oddziału liczącego 300 osób. Pułkownik Kowalczewski w swoim piśmie do szefa sztabu Okręgu Korpusu w Poznaniu prosił o pomoc w uzbrojeniu tego oddziału.
Odwrót znad granicy
Drugi dzień wojny nie wyglądał niestety korzystnie na innych odcinkach frontu. Naczelny Wódz widząc rysujący się kryzys na styku Armii „Łódź” i „Kraków” wydał pierwsze rozkazy odwrotu. W konsekwencji Armia „Poznań”, chociaż nie pobita musi cofać się na wschód. Około godziny 13.40 płk Jaklicz ze sztabu Naczelnego Wodza przekazał dyspozycje do wycofania się dla oddziałów gen. Kutrzeby. „Awizowane przegrupowanie należy rozpocząć dziś o zmierzchu. Przegrupowanie przykryć po południu silnym rozpoznaniem lotniczym, szczególnie na północ od Poznania. Wytyczne przegrupowania:
- 26 i 25 DP pozostają w swych rejonach,
- 14 DP łącznie z 55 pp i 17 DP odchodzą równocześnie na zasadniczą linię obrony,
- Podolską BK wysunąć na przedpole Poznania; Wielkopolską BK (użyć) według uznania Pana Generała na południowym skrzydle,
- Wykonać wszystkie przewidziane zniszczenia, tak jednak by kawaleria mogła się później wycofać”.
Generał Kutrzeba rozważał wówczas ewentualność uderzenia na północne skrzydło 8 Armii niemieckiej atakującej Armię „Łódź”. Trudności sprawiał brak informacji o położeniu tej Armii, a ponadto konieczność wykonania długich przemarszów na pozycje wyjściowe do natarcia. Dlatego planowana operacja miała mieć charakter – według określenia samego Kutrzeby – „małej ofensywy”. Dowódca Armii mógł wykorzystać jedynie część swych sił, tj. 25 i 17 DP, Wielkopolską BK i w odwodzie 14 DP. A więc w planowanym natarciu miały wziąć udział wszystkie jednostki z leszczyńskiego garnizonu.
Hitler, mimo powodzenia agresji nie był zadowolony z szybkości działania swych wojsk. Armiom niemieckim nie udało się stworzyć faktów, które rząd Rzeszy mógłby zdyskontować politycznie i dowieść, że wojna w Polsce została już w zasadzie zakończona. Niemcom nie udało się uchwycić żadnego z większych ośrodków miejskich, a opór polski, mimo przewagi niemieckiej w lotnictwie i broni pancernej nie rokował szybkiego zakończenia działań. Nawet Wolnego Miasta Gdańsk, ze względu na walki o Westerplatte, nie można było ogłosić jako włączonego do Niemiec. W tej sytuacji Hitler podjął decyzję opanowania do 4 września Poznania. OKH zaimprowizowało jeszcze jeden korpus piechoty pod dowództwem gen. Schenkendorfa. Podlegały mu 221 DP Landwehry ze składu 8 Armii i kończąca mobilizację 75 DP rezerwy oraz jako wsparcie 7 dywizja lotnicza. „Decyzja operacji poznańskiej, bezsensownej z operacyjnego punktu widzenia, była dowodem kryzysu narastającego w niemieckim kierownictwie politycznym”.
Wieczorem 2 września do sztabu WBK napłynęły rozkazy z dowództwa Armii, polecające dokonanie przegrupowania sił na środkową Wartę. Generał Abraham wyznaczył odprawę dowódców podległych mu jednostek na godzinę 22.00. Wziął w niej udział, po raz ostatni, płk Wiecierzyński. Jego pułk miał odmaszerować do macierzystej 14 DP.
Generał wyjaśnił oficerom, że siły Brygady otrzymały rozkaz wykonania manewru odwrotowego w celu wejścia w rejon planowanych działań ofensywnych. Obowiązywała jeszcze dyrektywa Kutrzeby o wykonaniu uderzenia na Południe. Abraham wydał pierwsze rozkazy wymarszu. Pododdziały 17 pu oraz bataliony I i III z 55 pp, w porozumieniu z organami administracji terenowej dokonały przymusowej ewakuacji ludności pochodzenia niemieckiego. Generał Abraham chciał w ten sposób sparaliżować działania dywersantów w momencie wycofania się oddziałów polskich.
Trzeciego dnia wojny rozeszły się drogi 17 pu i 55 pp. Wiecierzyński otrzymał rozkaz przejścia z całym pułkiem do Zaniemyśla, tam wraz z dywizjonem14 pal dołączyć do dywizji. Dowódca pułku obawiał się, że wykonanie tego rozkazu będzie trudne (jednostka musiała przemaszerować około 60-70 km). Po uzgodnieniu z szefem sztabu Armii, płk Lityńskim, udało się przesunąć termin połączenia z dywizją z godzin rannych na wieczór 3 września. O godzinie 2.00 płk Wiecierzyński rozmawiał z gen. Władem, który polecił, by pułk zakwaterował się na noc z trzeciego na czwartego września w Zaniemyślu.
Od rana (03.09.) trwały przygotowania do wymarszu w 17 p. uł. O godzinie 12.00 gen. Abraham wydał rozkaz operacyjny normujący posuwanie się podległych mu jednostek.
Wielkopolska BK miała definitywnie opuścić przedpole Warty pozostawiając jedynie małe oddziały dla rozpoznawania terenu i wykonania planowych zniszczeń. Chociaż rozpoznanie lotnicze nie wykryło większych zgrupowań wroga, to mimo to odchodząca piechota była ubezpieczana przez kawalerię tak, aby nie powstały luki we froncie. 17 pu osłaniał odchodzenie piechoty na kierunkach Śmigiel-Kościan-Grabianowo-Góra, Leszno-Osieczna-Krzywiń-Śrem i Gostyń-Kunowo-Dolsk-las Łysa Góra. W odwodzie znajdował się dywizjon pancerny.
Abraham nakazywał, aby 17 pu (bez III szwadronu) zgrupował się obronnie w okolicach Czacza, a w nocy z 3 na 4 września przeszedł do Kościana. Tam pułk miał odesłać dwa szwadrony, 6 cekaemy i dwa działony ppanc. do Mięczewa. Kompania Obrony Narodowej i Straż Graniczna udawały się za Wartę.
W rejonie kanału Obry, Krzywinia i Kunowa znajdujące się tam baony ON „Leszno” i „Rawicz” odchodziły na wschód, a ich miejsce zajął 15 pu Przy tym jeden szwadron tego pułku miał obsadzić przedmoście Śremu i rozpoznać kierunek Leszno-Poniec-Krobia.
Na linii Warty rozkaz gen. Abrahama wprowadzał następujące zmiany:
- ppłk Russocki otrzymał dwa szwadrony 17 pu w miejsce odchodzącego ze składu odcinka baonu ON „Kościan”,
- odcinek „Śrem” obsadzany przez II batalion z 55 pp był luzowany przez 15 pu,
- baon ON „Rawicz” obsadzający odcinek „Czarnotka” był luzowany również przez 15 pu,
- na odcinku „Nowe Miasto” odchodził baon ON „Jarocin” w kierunku Kórnika,
- baon ON „Leszno” był skierowany w rejon Sulęcinka.
Wspominaliśmy już o wymarszu piechoty. Jeden z żołnierzy 55 pułku tak wspomina ten moment: „Dnia 3 września 1939 r. pułk opuszcza garnizon i miasto Leszno a społeczeństwo leszczyńskie obdarowuje różnymi materiałami jak bielizna, skarpety, odzież ciepła i różne produkty żywnościowe”. Szybkim marszem pułk osiągnął między 16.00-17.00 nakazany rejon i zakwaterował się na noc.
Wieczorem, trzeciego września rozpoczął się ruch szwadronów kawalerii. I szwadron odszedł nocą na Wartę i Rogalin. Około 23.00 rozkaz wymarszu otrzymał rtm. Danielczyk. Polecono mu dokonać przymusowej ewakuacji ludności niemieckiej i zniszczyć zapasy oraz urządzenia mogące posłużyć nieprzyjacielowi (stogi zboża, telefony). Kierunek wymarszu – Kościan.
W czasie, gdy oddziały podległe Abrahamowi wykonywały działania odwrotowe, dowódca Armii „Poznań” starał się uzyskać zgodę Naczelnego Wodza na wykonanie planowych działań ofensywnych. Sztab Armii obliczał, że planowane do operacji jednostki osiągną podstawy wyjściowe do natarcia w dniu 6 września. Jednak szef Sztabu Głównego, gen. Stachiewicz, nie wyraził zgody na ofensywę nakazując Armii obsadzenie linii Żnin-Gopło-Warta-przedmoście Koło-Konin.
Ku Bzurze
Czwarty września zastał oba pułki WBK na linii kanału Kościańskiego i Obry. Oba oddziały rozpoznawały przedpole patrolami. Baony ON znajdowały się poza Wartą na linii jezior Kórnik-Zaniemyśl.
Abraham wydał kolejny rozkaz (nr 4). Nakazywał on skupienie gros sił WBK za Wartą. Jednostki Brygady miały trzymać obronnie odcinek Śrem-Orzechowo, natomiast dozorować przejścia na północ od Śremu. Ponadto rozkaz polecił obsadzić linię jezior Kórnik-Bnin. A 15 pu miał za zadanie kontrolować przedpola Bnina i Zaniemyśla trzema podjazdami w sile plutonu ułanów każdy.
Siły 17 pu zostały rozmieszczone w następujący sposób:
- I szwadron z plutonami kolarzy i cekaem oraz działonem ppanc. tworzył odcinek „Bnin” z zadaniem dozorowanie Warty w północnym pasie działania WBK,
- III szwadron, szwadron kolarzy (bez plutonu), pluton ckm i działom ppanc. w ramach odcinka „Czarnotki” z zadaniem obrony rejonu las Łysa Góra po Sulęcin-Świączyn,
- reszta pułku tworzyła zgrupowanie „Zaniemyśl”, stanowiąc odwód WBK. Były to dwa szwadrony ułanów (II i IV), szwadron kolarzy, 2 plutony ckm i pluton ppanc. Zgrupowaniem dowodził płk Kowalczewski.
Oddzielono bataliony Obrony Narodowej, które weszły w skład specjalnego zgrupowania organizowanego w Miłosławiu przez płk Sabatowskiego. Między 4 a 6 września jednostki garnizonu leszczyńskiego wykonywały forsowne marsze odwrotowe drogami zapchanymi przez uchodźców. Rankiem, czwartego września 55 pułk, będący już w składzie 14 DP, otrzymał rozkaz przemarszu w rejon miejscowości Skąpe-Ostrowo Kościelne-Staw-Gutowo. Wymarsz pułku nastąpił o godzinie 13.00 w kierunku Środa-Wrześnie-Otoczno. W trakcie marszu pułk poniósł straty w rezultacie działań lotnictwa niemieckiego. Epizod ten relacjonuje jeden z żołnierzy pułku: „Kiedy zbliżaliśmy się do Środy w godz. 16.00-17.00 przy pięknej pogodzie dnia 4.09.1939 r. od strony Jarocina wzdłuż toru kolejowego, na wysokości 3000 m leciał samolot niemiecki, na którego nikt nie zwracał uwagi[…] W chwili, gdy kompania przechodziła tor kolejowy zrzucił bombę, która padła tuż przy przejeździe kolejowym na bruk o wielkich tzw. „kocich łbach” i skutek był taki, że 16 żołnierzy w tym jedna kobieta sanitariuszka z opaską czerwonego krzyża na ręce ubyło nam z kompanii i 6 koni z taboru, gdyż przejazd kolejowy przejeżdżały taczanki.” Późno w nocy (23.00) pułk dotarł do lasów w pobliżu Wrześni.
Piątego września o godzinie pierwszej nad ranem pułk ruszył w dalszą drogę. Na trasie przemarszu piechota spotykał coraz częściej grupki cywilów uzbrojonych w broń myśliwską strzegących mostów. Około godziny 9.00 wszystkie pododdziały pułku osiągnęły rejon nakazany przez dowódcę dywizji. I batalion rozlokował się we wsi Skąpe, II – w Ostrowej Kościelnej, III – w Gutowie, a dyon z 14 p.a.l. w miejscowości Staw.
O godzinie 15.00 płk Wiecierzyński na polecenie gen. Włada wydał kolejny rozkaz wymarszu. Pułk miał osiągnąć o świcie następnego dnia rejon Kleczew-Niewiastów. Pododdziały przygotowały się do wymarszu nocnego. O godzinie 19.15 ruszyło zgrupowanie dowodzone przez mjr Sosienia. Skład: I i II baon, pluton łączności i pionierów. O tej samej godzinie rusza druga kolumna obejmująca dywizjon artylerii lekkiej. W 45 minut później nastąpił wymarsz plutonu artylerii pułkowej, kompani zwiadowców, ppanc., gospodarczej i taborów. Całością dowodził kpt. nitko. Ostatnie zgrupowanie stanowił III batalion, który miał najpóźniej (około 6.00) osiągnąć cel marszu.
Przemarsz pułku odbył się sprawnie i bez strat. Dopiero około godziny 6.00, gdy ostatnia kolumna żołnierzy wchodziła do lasu koło Kleczewa pojawiły się niemieckie bombowce. Jak się okazało celem ataku był nie pułk, ale pobliskie lotnisko. Zgodnie zachowanymi raportami stanu pułku wiemy, że bataliony liczyły po 925 żołnierzy. Na jednego żołnierza przypadało 120 jednostek amunicji do karabinów. Pułk zachował pełną sprawność bojową.
W podobnym kierunku, wschodnim, przemieszczał się 17 pułk. Piątego września o godzinie 18.00 pododdziały pułku wyszły z Zaniemyśla w kierunku na Pyzdry. Cel marszu został osiągnięty następnego dnia o godzinie 4.00. Podobnie jak piechota, kawaleria musiała uporać się z tamującymi ruch masami uciekinierów. Po kilkugodzinnym odpoczynku, o godzinie 10.00 pułk ruszył w dalszą drogę w kierunku Słupcy i Konina. Około południa pułk dołączył do maszerujących kolumn Wielkopolskiej BK. Około 15.00 dogonił pułk III szwadron, a wraz z nim ppłk Russocki.
Początkowo Brygada gen. Abrahama miała wziąć udział w operacji zaczepnej wraz z 25 DP. Po odmowie Naczelnego Dowództwa Kutrzeba postanowił zaatakować Niemców mniejszymi siłami. Piątego września Brygada została podporządkowana Grupie Operacyjnej gen. Knoll-Kownackiego. Przygotował on rozkazy do ataku wskazując poszczególnym jednostkom podstawy wyjściowe do natarcia. W tym czasie Wielkopolska BK znajdowała się o 80 km od wyznaczonej jej miejscowości Dobra. Abraham wątpił, czy Brygada zdoła w wyznaczonym czasie dotrzeć w nakazany rejon. Mimo to zarządzono stan pogotowia Brygady na godzinę 22.00. Wątpliwości w sprawie rozkazu nie potwierdziły się, gdyż Kutrzebie nie udało się wyjednać decyzji Śmigłego w sprawie natarcia. W bezpośredniej rozmowie Marszałek powiedział Kutrzebie: „Zaklinam aby Pan maszerował możliwie szybko na Warszawę”. W tym czasie polskie dowództwo liczy jeszcze na opór Armii „Prusy” i możliwości stworzenia frontu na linii środkowej Wisły. Wojska Kutrzeby mają odegrać decydującą rolę w obsadzeniu Warszawy i ustabilizowaniu północnego odcinka frontu. W nowym rozkazie operacyjnym dowódca armii „Poznań” jako główne zadanie wymienia wycofanie się wojsk na Otwock-Warszawę. Zgodnie z tym rozkazem 55 pułk miał osiągnąć o świcie siódmego września miasteczko Bardów, a 17 pułk – wraz całą Brygadą – miał się znaleźć w rejonie Koła i Łęczycy. Baony ON „Leszno”, „Kościan” i „Rawicz” zostały podporządkowane Polskiej BK i wraz z nią stanowiły straż tylną Armii „Poznań”.
Przebieg działań nie pozwolił na zamierzony odwrót. Naczelny Wódz postanowił uderzeniem Armii „Poznań” i „Pomorze” powstrzymać natarcie niemieckie kierujące się za Wisłę. W piątek 8.09. Kutrzeba otrzymuje polecenie wykonania uderzenia na północne skrzyło 8 Armii niemieckiej. „Słońce wschodzi” brzmiała zaszyfrowana depesza nakazująca wojskom Kutrzeby i Bortnowskiego rozpoczęcie największej bitwy w wojnie obronnej 1939 r. – bitwy nad Bzurą.
Autor: Romuald Szeremietiew